Niekochane
Potłuczone lustro
odeszło zapomniane,
stanęło w kącie.
Z popękanej tafli nie skorzysta nikt.
Z okruchów szkła szarego,
witraże wielkie, barwne nie powstaną.
Przestało odbijać ludzką twarz.
Pogniecione przez dłonie,
Podeptane przez stopy,
Podpalone kartki.
Tęskno im do tych dłoni,
do ukłucia pióra na tych samych stronach.
Do czasów, gdy były.
Przestały czuć zapach atramentu.
Więdnące kwiaty oczekują deszczu
od lat
od lat
wciąż żyją.
Sucha ziemia podrażnia ich spierzchniete stopy.
Długie i chude,
zagubione gdzieś u dołu.
zagubione gdzieś u dołu.
Przestały czuć dotyk
motylego skrzydła.
motylego skrzydła.
Dokądże mają iść?
Odchodzą już, idą, wleką się,
Zgromadzeni.
Może kiedyś, gdzieś, ktoś.
Pokocha niekochanych.
Odnajdzie utraconych.
Ludzi.
~ ~ ~
Brak komentarzy: